Wieczór spędziłam na tarasie, wsłuchując się w odgłosy pobliskiego Portimão. Szumiało życiem, które nie zasypia, tylko wibruje nieustającym ruchem. Powietrze pachniało bryzą, gwiazdy ukryły się w kłębach oceanicznych chmur, w ogrodzie pode mną świerszcz recytował owadzią poezję. W jego mikrokosmosie nadszedł czas na zabranie głosu. Nie zamierzał milczeć.
Na tarasie towarzyszył mi kot. Zresztą…jak zawsze o tej porze. Nie zwracał uwagi na świerszcza, za to wytrwale polował na niewidzialne jaszczurki, które krążyły w jego pamięci – zamiast po ścianie – od kiedy po raz pierwszy zobaczył je tego lata na bocznej ścianie przy balustradzie. Październikowe wieczory nadal bywają ciepłe w Algarve jakby nie chciały wypuścić z objęć upalnego września i sierpnia.
Taki wieczór był w Algarve.