Eliza straciła cały majątek w ciągu jednej nocy. Składał się z mężczyzny oraz starego kampera. Obaj wypełnieni jej życiem, miłością, historią i nadzieją. Zniknęli niespodziewanie pozostawiając w sercu pustkę większą niż nieskończoność.
Przyjechała do Algarve z Niemiec. Z domu uciekła dawno temu, zaraz po śmierci ukochanego ojca. Tylko on potrafił zmotywować ją do obrania dobrego kierunku. Bez niego wszystko się rozsypało. Mama upadała w odmętach upojenia alkoholowego.
A Eliza żyła burzliwie i nieprzytomnie. Raz tu, raz tam, na złość sobie. Najlepiej wspomina pobyt w ośrodku odwykowym, do którego trafiła kiedy pętla nałogu zaciskała się na krtani na tyle mocno, że jedynym sposobem na złapanie oddechu był odwyk. To dzięki niemu i cudownym terapeutom stanęła na nogi, zrobiła prawo jazdy i zapragnęła wreszcie poczuć świat pełną piersią. Zgromadziła małą sumę pieniędzy. Zainwestowała w zakupu używanego kampera. To były najszczęśliwsze chwile w jej życiu. Zaraz po tych, kiedy tata głaskał ja po głowie i opowiadał świat.
Ten kamper był najzwyklejszym w świecie gratem, ale z duszą i na dodatek całkiem sprawnie jeździł. Jej dom oraz emblemat wolności. Pokazywała go z dumą mknąc po drogach.Rok temu wpuściła do niego Thomasa przy okazji całkowicie oddając tej miłości swoje serce i zmysły. Kochała prawdziwie. Mieli spędzić życie w ciepłym kraju. Padło na Portugalię…
Tamtej nocy Eliza miała zły sen. Pewnie dlatego, że wcześniej pokłóciła się z Thomasem, który ostatnio stał się obcy, jakby nieobecny. Tak niepokojąco błądził wzrokiem poza nią. Eliza poszła spać do przyjaciół stacjonujących trochę dalej na klifie, tuż obok dużej, obłędnie pachnącej pinii.
Da mu i sobie noc na przemyślenia. Ochłoną i będzie dobrze.
Świt przyniósł wschód słońca inny niż wszystkie. W jego promieniach łzy Elizy wyglądały jak złote perły.