Wędrówka między chmurami, którą codziennie odbywałam na długich nogach swoich myśli, była sposobem na przetrwanie burz. Wystarczyło, abym nieco odchyliła głowę, uniosła wzrok i znalazła pierzasto-kłębiasty obiekt na niebie, najczęściej o barwie mleka. Następnie cały proces nabierał tempa. Wyobrażenia tworzyły wielopasmowe drogi lub wąskie, urocze ścieżki, po których mogła swobodnie wędrować.
Ograniczenia nie istniały, a z różnych problemów nagle schodziło powietrze. Świat stawał się wyjątkowo piękny. W tej magicznej wędrówce liczyła się wolność i spotkanie puszystych drogowskazów, ciężkich od oceanicznej bryzy. Poruszały się powoli w błękitnych oparach atmosfery lub zastygały w bezruchu, patrząc leniwie na to, co pod nimi. Przybierały różne formy, za każdym razem wypełniając myśli szczęściem aż po brzegi.
Takie są chmury w Algarve.