Jest 9.15 w sobotni poranek 1 listopada 1755 roku. Portugalią wstrząsa potężne trzęsienie ziemi. Jego epicentrum znajduje się w oceanie około 200 km na południowy zachód od Sagres.
Agostinho wraz z rodziną, podobnie jak wielu z 576 mieszkańców Ferragudo, znajduje się wtedy w kościele Igreja de Nossa Senhora da Conceição z okazji obchodów Wszystkich Świętych. Pół godziny później niszczycielskie tsunami pustoszy wybrzeże, osiągając wysokość prawie 11 metrów u ujścia rzeki Arade. Skutki trzęsienia są katastrofalne, a straty ogromne dla całej Portugalii. W Algarve ginie ponad 1000 osób, w całym kraju liczba ofiar śmiertelnych sięga 50 tysięcy. Portugalia się rozpada, kruszy, niemalże pochłania ją ocean. Agostinho wie, że jego dom zapuścił fundamenty na szczycie 25-metrowego skalistego wzgórza w bliskim sąsiedztwie kościoła. Dom szczęśliwie ocalał. Zresztą nie tylko on.
Na mapie kataklizmu obrażenia Ferragudo wydają się nie być aż tak poważne. Chociaż kościół i około 1/3 ze 150 domów ulegają zniszczeniu, to wioska nie odnotowuje ofiar śmiertelnych i dość szybko następuje jej odbudowa. Trzeba przecież jak najszybciej zatrzeć wszelkie ślady po tragedii, wrócić do normalności. Od tamtego momentu Agostinho będzie codziennie żarliwie dziękować niebiosom za ocalenie i malownicze wzgórze, na którym postawił swój rodzinny dom.