–„To był słaby rok dla medronho” – westchnął Antonio Ferreira i niezadowolony pokręcił głową. Chwilę później z czułością, miłością oraz troską spojrzał na szklaną butlę zawierającą – prawie że – alchemiczny wytwór fermentacji soku z tych małych, czerwono-pomarańczowych owoców, które w tym roku tak słabo obrodziły.
Antonio słynie z tego, że w zakamarkach jego leciwego domu o drewnianych stropach i historii pokoleń zaklętej w kamiennych ścianach kryje się najlepsze medronho. A przecież, co koniecznie trzeba podkreślić, to trunek-legenda słynny nie tylko w całym Algarve, ale w całej Portugalii, a nawet – jak wskazują liczne, skomplikowane sondaże, do których staruszek nie ma cierpliwości zaglądać – słynny w szerokim świecie. Ten wytrawny alkohol krąży od pokoleń w rodzinnym krwiobiegu Państwa Ferreira w niezmiennej, świętej formule. Przekazywana z ust do ust receptura przeznaczona jest wyłącznie dla wtajemniczonych. Komu przekaże ją Antonio, gdy przyjdzie na to czas? Staruszek ma na myśli godnego powiernika. Na razie jednak musi zająć się rozdzieleniem srebrnego płynu do mniejszych butelek, by wystawić je na sprzedaż w lokalnym sklepiku.