Och, jak dziwne sny miał tej nocy Faustino. Śnił mu się pewien człowiek zbierający miód na wrzosowiskach w zatoce Św. Heleny. Mężczyzna znał język pszczół, a te – jakby w podzięce za umiejętność rozmowy z nimi – odwdzięczaly się słodkim nektarem. Był mały, niepozorny, nie widział nigdy ani cynamonu, ani goździków, w których z czasem rozsmakowała się Portugalia. Nie wiedział nawet czym jest złoto!
„A więc był wolnym człowiekiem” – pomyślał przez sen Faustino.
Chwilę po tym stwierdzeniu przeniósł się do rajskiej Zatoki Saldanha. Co to była za kraina. Żyzna gleba, liczna zwierzyna, w tym ptaki… Kormorany, mewy, skowronki i ten wszechobecny orzeźwiający zapach ziół, z których robiono magiczne mikstury. W zatoce spotkał przedstawicieli Khoikhoi nazywanych też GuriQua. To pasterze i wyborni łowcy żyjący w przykładnej, harmonijnej zgodzie z otaczającą naturą. Członkowie plemienia byli przyozdobieni tak zjawiskowymi, kolorowymi oraz wymyślnymi ozdobami, że Faustino musiał mrużyć oczy. Poczęstowali go mięsem wieloryba, które oprawiali z niebywałą zręcznością…
„Tak smakuje to morskie zwierzę” – zamajaczył Faustino.
Darzył wieloryby ogromną estymą. Nie miał ochoty jeść jednej z tych niezwykłych istoty. Na dowód tego poczuł ukłucie w sercu i zapragnął zapłakać nad ucztą. Widok wielorybów od dawna towarzyszy mu w podróżach sennych, bo przecież umysł marynarza pływa po oceanie nawet we śnie.
Zanim się przebudził widział jeszcze przez moment groźne, ciemnoskóre plemię z kolczykami i bransoletami z kości słoniowej. Plemienni wojownicy wrogo wymachiwali oszczepami w jego kierunku, a lwy morskie wygrzewające się w pobliżu na skalistym brzegu wydawały głośne, niepokojące dźwięki. Wszytko to gwałtownie wyrwało Faustino ze snu.
Obudził się lekko przestraszony, niezadowolony i zdziwiony. To nie będzie przecież jego pierwsza morska wyprawa. Jest marynarzem z krwi i kości. Dlaczego nie może spać? Co oznaczają te sny? Dlaczego tak się denerwuje ? Wziął łyk zimnej wody i przyłożył głowę do poduszki.
Parę godzin później, dnia 8 lipca 1497 roku, wyruszył z lizbońskiego portu Belem na pokładzie statku dowodzonego przez Vasco da Gama, by odkryć morską drogę do Indii.
Wpis stworzyłam pod wpływem relacji z pierwszej podroży Vasco da Gamy do Indii pt. Diário da viagem de Vasco da Gama przypisywanej jednemu kronikarzowi, podróżnikowi i marynarzowi: Álvaro Velho.